Cios w najsłabszych? Krótka historia radykalnej nienawiści

żurnalista

Samozwańczy varsavianista i krytyk społeczny. Próbował swoich sił w świecie filmu, reklamy, handlu, a nawet społecznictwa. Wieczorami, zwłaszcza w weekendy, walczy w Internecie na argumenty z licznymi antagonistami. Uważa, że czyni go to zamaskowanym superbohaterem. Twórca larpów i gier miejskich, kocha podróżować sposobami niestandardowymi. Jako literacki hipster czyta rzeczy, które już dawno nie są modne i prawdopodobnie już nigdy modne nie będą. Najłatwiej jest go spotkać nieogolonego z kubkiem po brzegi wypełnionym kawą i papierosem niedbale zatkniętym w zębach.

 2 min. czytania
 0
 33
 1
 5 października 2015
fot. Pixabay
Jednym zdaniem: Historia aktów przemocy dokonywanych przez polską, radykalną prawicę od czasów II RP.

Płonące instalacje artystyczne i budki strażnicze, latająca kostka brukowa, wyrwane drzewka. Flary i płonąca opona. Dawniej dużo częściej natrafić można było na ostrze noża i ostrą broń palną. Kreatywność polskich nacjonalistów organizujących manifestacje cieszy się dość długą, szlachetną tradycją.

Ekstremista Eligiusz Niewiadomski zabija prezydenta RP Gabriela Narutowicza. Strzela do niego, jak myśliwy do zwierzęcia, pod Galerią Zachęta. W samym centrum Warszawy, europejskiej stolicy, sercu odradzającej się Polski. Tłumaczy się potem troską o dobro swojej ojczyzny.

Zgodnie z nakazem prawa i logiki zamachowiec zostaje skazany na śmierć. Wyrok wykonany zostaje miesiąc po dokonanym przez niego mordzie. Polska prawica wyciąga go na swoje sztandary, czyni z niego bohatera i męczennika za sprawę narodową. Gloryfikacja zbrodniarza prowadzi do eskalacji napięć na polskiej arenie politycznej. Te z kolei skutkują wybuchem ulicznych zamieszek. Dopiero stan wyjątkowy wprowadzony przez piastującego urząd premiera generała Sikorskiego i aresztowanie czołowych, nacjonalistycznych działaczy są w stanie uspokoić tłumy szalejące w stolicy i stłumić pragnienie krwi i władzy polskich radykałów.

Mordercy dzieci

Ponad dekadę później popularność zyskuje ONR Falanga, organizacja założona przez Bolesława Piaseckiego, później nazywanego nawet przez zagraniczne media „kandydatem na polskiego Hitlera”. Protoplaści polskich ruchów narodowych zorganizowali wiele antysemickich akcji w granicach stolicy i całego kraju. Niejednokrotnie stosowali przemoc fizyczną. Chętnie wzorowali się na hitlerowskich bojówkach i organizacjach, przez co oglądając ich fotografie łatwo uznać, że ma się do czynienia z wizerunkami członków SA czy Hitlerjugend.

Gdy żydowska partia o socjalistycznym profilu – „Bund” – zorganizowała pierwszomajowy pochód, jeden z oddziałów nacjonalistycznej organizacji postanowił go zaatakować. Podczas napaści użyto broni palnej i ostrej amunicji. Na rogu warszawskich ulic, Dzielnej i Smoczej polała się krew. Nie należała jednak do dorosłego działacza „wrogiej Polsce partii”. Śmierć z faszystowskich rąk poniosła sześcioletnia dziewczynka. Niewinna ofiara politycznych porachunków.

Martwy generał

Wiele lat później ideowi następcy ONR Falanga krzyczą, wygrażają i rzucają kamieniami pod domem starego, niedołężnego człowieka. Próżno zastanawiać się dziś nad tym, na ile złą i wrogą polskości był on personą. Po latach, jak każdy, stał się niegroźną kruchą karykaturą młodości.

Trzech wrogów: zaskoczony prezydent, dziewczynka i starzec. Kto będzie następny?

Udostępnij na  (33)Skomentuj