Te cytaty powinieneś znać. Zdania, które zmieniły Polskę

żurnalista

Prawdziwy człowiek orkiestra, pełen zwariowanych pomysłów i projektów. Być może dzięki temu nie ma dnia, w którym narzekałby na nudę. Prywatnie idealista, kierujący się dewizą „wciąż wierzę w miłość, w pokój, w pozytywne myślenie”. Choć z roku na rok coraz starszy, to zawsze mówi o sobie, że jest forever young.

 7 min. czytania
 0
 3
 13 października 2015
fot. Pixabay

Odkąd Polska ponownie pojawiła się na mapach świata, z ust Polaków padły miliardy zdań. Mądrzejszych i głupszych. Weselszych i smutniejszych. Piękniejszych i brzydszych. Ważnych i zupełnie nieistotnych. Jednak niewiele było zdań, które wpływały na codzienne życie i całkowicie zmieniały oblicze kraju. My prezentujemy subiektywną listę tych najważniejszych.

Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to porażka. Kto chce, ten może, kto chce, ten zwycięża, byle chcenie nie było kaprysem lub bez mocy

Nasz przegląd rozpoczynamy od słów Józefa Piłsudskiego.Trudno o ładniejszy komentarz do odzyskania przez Polskę niepodległości. To także jedna z bardziej znanych wypowiedzi Marszałka. Właśnie te słowa znajdują się na jego pomniku przy pl. Piłsudskiego. Jednak legendarny Komendant częściej używał mniej dyplomatycznego języka.

Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja skrwawiona w wojnach na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.

Minister spraw zagraniczny Józef Beck wypowiedział te słowa 5 maja 1939 roku podczas posiedzenia Sejmu. Beck wygłaszając słynne przemówienie odnosił się do żądań III Rzeszy dotyczących eksterytorialnej autostrady i Gdańska, które to żądania Polska stanowczo odrzuciła. Sala nagrodziła wypowiedź ministra burzą oklasków. Beck podchodził do tego z dystansem. Był pewien, że wybuch wojny to kwestia najbliższych miesięcy.

Obywatele Rzeczypospolitej! Nocy dzisiejszej odwieczny wróg nasz rozpoczął działania zaczepne wobec Państwa Polskiego, co stwierdzam wobec Boga i Historii. (...) Cały naród polski, błogosławiony przez Boga, w walce o swoją świętą i słuszną sprawę, zjednoczony z armią, pójdzie ramię przy ramieniu do boju i pełnego zwycięstwa.

Wybuch II wojny światowej zaskoczył prezydenta Ignacego Mościckiego w Spale. Prezydent szybko wydał jednak odezwę do narodu, informując o nieprzyjacielskim ataku ze strony III Rzeszy. Zapewne nie mógł przewidzieć, że ostatni akapit jego mowy nigdy się nie zrealizuje, a on sam za kilkanaście dni będzie musiał uciekać z kraju i będzie zmuszony do zrzeknięcia się swojego urzędu.

Chciałem, by Warszawa była wielka. Ja i moi współpracownicy kreśliliśmy plany wielkiej Warszawy przyszłości. I Warszawa jest wielka. Prędzej to nastąpiło, niż przypuszczaliśmy. I choć tam, gdzie miały być parki, dziś są barykady, choć płoną nasze biblioteki, choć palą się szpitale, Warszawa, broniąca honoru Polski, jest dziś u szczytu swej wielkości i sławy.

23 września 1939 roku w Polskim Radiu nadano ostatnie przemówienie Stefana Starzyńskiego. Prezydent Warszawy nie skorzystał z zaproszenia władz państwowych i nie wyjechał z miasta. Przez cały okres kampanii wrześniowej podtrzymywał na duchu mieszkańców stolicy, codziennie pojawiając się na falach radiowych. Wygłaszając cytowane zdania, zdawał sobie sprawę, że kapitulacja Warszawy jest nieuchronna. 28 września stolica się poddała. Jednak słowa Starzyńskiego na zawsze wpisały się w historię miasta.

Lud Warszawy, pozostawiony samym sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami – oto tragiczna i potworna zagadka, której my, Polacy, odcyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi Sprzymierzonych u schyłku piątego roku wojny. Nie umiemy dlatego, że nie straciliśmy jeszcze wiary, że światem rządzą prawa moralne

Generał Kazimierz Sosnkowski od początku był sceptycznie nastawiony do wybuchu powstania warszawskiego. Jednak widząc cierpienie stolicy i bezczynność sojuszników, napisał bardzo gorzkie słowa. W rozkazie nr 19 do żołnierzy Armii Krajowej Sosnkowski zarzucał aliantom nie tylko bierność, ale też nielojalność, podkreślając, że polski żołnierz walczył na wszystkich frontach. Swoisty protest najbardziej uderzył w rząd Wielkiej Brytanii, który zmusił do odwołania Naczelnego Wodza. Jeszcze długie lata Sosnkowski był na Wyspach (nieoficjalnie) persona non grata.

Jesteśmy tu, by w imieniu Polski żądać, by Lwów należał do Rosji.

To niechlubne zdanie w obecności Józefa Stalina wypowiedział 12 października 1944 roku Bolesław Bierut, późniejszy prezydent Polski. To żądanie nie było dla Stalina niczym zaskakującym, bo decyzję o zabraniu Polsce Lwowa podjął on sam i to już znacznie wcześniej. Wypowiedź Bieruta miała jednak ważny wymiar propagandowy dla sowieckiej dyplomacji.

Jeśli miałbym wybierać między Polską komunistyczną i żadną, to wybiorę tę pierwszą jako mniejsze zło.

Mało znane, lecz niezwykle ważne słowa Stanisława Mikołajczyka. Premier tłumaczył w ten sposób swoją decyzję o powrocie do Polski i wejściu do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, zdominowanego przez komunistów. Jego postawa spotkała się z potężną krytyką władz emigracyjnych, ponieważ była wodą na młyn sowieckiej propagandy. Mikołajczyka pogardliwie nazywano nawet „kawalerem jałtańskim”.

Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciwko władzy ludowej, niechaj będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie.

29 czerwca 1956 r. w przemówieniu radiowym te słowa wygłosił Józef Cyrankiewicz. Premier w ostrej mowie potępiał wydarzenia poznańskiego czerwca. Jego agresywną wypowiedź przez lata stawiano jako przykład rozprawiania się z własnym narodem. Stała się synonimem komunistycznego terroru.

Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. NON POSSUMUS!

W 1953 roku władze komunistyczne za wszelką cenę chciały się rozprawić z Kościołem. Władza zaczęła jawnie łamać zawarte przed laty porozumienie. W odpowiedzi biskupi napisali słynny list, w którym zawarta była właśnie ta wypowiedź. List wywołał furię w obozie władzy, a prymas Stefan Wyszyński wkrótce potem został uwięziony.

Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!

Podczas wspomnień papieskich pielgrzymek zawsze pojawia się to zdanie. Papież Jan Paweł II wypowiedział je 2 czerwca 1979 roku podczas mszy świętej na Placu Zwycięstwa (obecenie Piłsudskiego). Jego słów słuchały miliony Polaków. Do dziś uważa się, że to wołanie tchnęło naród do walki z systemem.

Mamy wreszcie Niezależne Samorządne Związki Zawodowe. Mamy prawo do strajku. A następne prawa ustanowimy już niedługo.

Po podpisaniu porozumień sierpniowych Lech Wałęsa pojawił się na stoczniowej bramie. Nie powiedział może wzniosłych, czy patetycznych słów, ale powiedział coś, co rozpoczynało rozkład PRL-u od środka. Za żelazną kurtyną niezależny związek zawodowy, czy prawo do strajku brzmiały wcześniej jak abstrakcja. A jednak udało się to wywalczyć. Wałęsa też z optymizmem patrzył też w przyszłość, nieświadomy, że twardogłowi mają już inny plan na walkę z „Solidarnością”.

Wielki jest ciężar odpowiedzialności, jaka spada na mnie w tym dramatycznym momencie polskiej historii. Obowiązkiem moim jest wziąć tę odpowiedzialność. Chodzi o przyszłość Polski, o którą moje pokolenie walczyło na wszystkich frontach wojny, i której oddało najlepsze lata swego życia. Ogłaszam, że w dniu dzisiejszym ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju.

Obrazek z wygłaszającym te słowa generałem Wojciechem Jaruzelskim zna chyba każdy dorosły Polak. Dziś nie robią już na nikim większego wrażenia, ale 13 grudnia 1981 r. budziły grozę i strach. Wprowadzenie stanu wojennego zakończyło karnawał „Solidarności”. Tysiące ludzi zostało internowanych, a jeszcze więcej straciło nadzieję na zmiany politycznej w Polsce. To był jeden z najmroczniejszych okresów w powojennej Polsce.

Wasz prezydent, nasz premier

Tytuł artykułu z 3 lipca 1989 roku, który ukazał się na łamach „Gazety Wyborczej”. Jego autor Adam Michnik domagał się w nim przejęcia władzy przez obóz solidarnościowy, który zyskał legitymację społeczną w wyborach z 4 czerwca 1989 r. Według teorii Michnika teka premiera miała przypaść dawnej opozycji, natomiast na stanowisko prezydenta miał zostać powołany przedstawiciel partii. Jego postulaty w polemice prasowej pod tytułem „Spiesz się powoli” skrytykował Tadeusz Mazowiecki. Co zabawne, wkrótce sam został premierem.

Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania.

Przypominając expose Tadeusza Mazowieckiego, często mówi się o tych słowach. Jednak jeszcze częściej cytat zaczyna się od trzeciego zdania. Dzięki temu powstała teoria, że słynna „gruba kreska” miała oznaczać brak rozliczenia z poprzednim systemem. Jednak Tadeuszowi Mazowieckiemu w swoim expose chodziło wyłącznie o pokazanie, że jego rząd nie jest dziedzicem poprzedniej władzy. Niezależnie od interpretacji, słowa premiera Mazowieckiego stały się symbolem zmian.

Udostępnij na  (3)Skomentuj