Make up, cekiny i żel na włosach. Czym dla mężczyzn jest Taniec Towarzyski?

żurnalista

Trzy osoby wcale (nie)boskie: Magda (NIE Magdalena), Marianna i Mangie (dla znajomych). Skończyła studiować dziennikarstwo radiowe, animuje, recytuje oraz imprezuje z dziećmi w wieku przedszkolnym. Namiętnie czyta nowości na rynku wydawniczym i chadza do teatru. Oprócz pracy w projekcie „Today” próbuje wydłużyć swoją dobę o parę dodatkowych godzin oraz uniezależnić się od kawy. Nie słodzi, więc nie miesza. Ma skłonności do nierzeczywistości.

 6 min. czytania
 0
 148
 28 stycznia 2016
fot. pixabay.com
Jednym zdaniem: Młodzi tancerze odkrywają przed nami tajemnice Tańca Towarzyskiego.

Środowisko tancerzy często boryka się z wieloma stereotypami. Ludzie nie znając tej profesji, wypowiadają się na ten temat jak prawdziwi znawcy! Norbert Czerski i Grzegorz Zmokły z Lubelskiej Szkoły Tańca „Zamek”, obalili mity, pokazali pasję i upór w dążeniu do celu.

Magda Sierocińska: Zacznijmy od początku i wytłumaczmy czym w ogóle jest taniec towarzyski.

Norbert Czerski: Taniec Towarzyski jest formą tańca, gdzie zachodzi relacja miedzy partnerem a partnerką. Muzyka jest odpowiednio interpretowana w zależności od rodzaju wykonywanego tańca. Na sam TT (taniec towarzyski) składa się styl standardowy i latynoamerykański.

Grzegorz Zmokły: Każdy taniec jest inny, w każdym trzeba pokazać inne emocje, charakter. Przykładowo styl latynoamerykański to tańce żywiołowe, dynamiczne...

Norbert Czerski: ...a standardowe to takie tańce salonowe - szyk, klasa i elegancja.

MS: Ile lat tańczycie? Jaką macie klasę?

NCz: Tańczę 13 lat, mam najwyższa klasę międzynarodową „S” w obu stylach.

GZ: Ja z kolei tańczę 12 lat, także posiadam klasę „S”. Tańczę tylko styl latynoamerykański. Jestem mistrzem polski klasy „A” w tym stylu.

MS: Największe osiągnięcie z którego jesteście mega dumni?

NCz: Blackpoll Dance Festiwal – największy turniej TT na świecie. Zająłem tam 7 miejsce na 273 pary. No i jestem wielokrotnym mistrzem okręgu lubelskiego.

GZ: Ja jestem dumny ze zdobycia tytułu wicemistrza Polski par akademickich oraz 4 miejsca na International Open Latin w Czechach.

MS: Kto namówił was na pierwsze zajęcia?

NCz: Mój kolega Ernest. Mięliśmy wtedy po 7 lat i chodziłem na zajęcia, bo chciałem się tylko powygłupiać i spędzić spoko czas. To wszystko przerodziło się w pasję.

Norbert i jego ówczesna partnerka Paulina Siewielecźródło: prywatne materiały Norberta

GZ: Mnie zapisała mama. Wiedziała, że mam dryg do tańca i się wkręciłem. Tańczę do dzisiaj i to mój sposób na życie.

MS: W jakim tańcu czujecie się najlepiej?

NCz: Bezkonkurencyjnie samba! Czemu? Bo opowiada o tym jak facet „idzie na łowy kobiece”, szuka wybranki... Wtedy tańczę z publicznością, jest to rodzaj tanecznego show.

GZ: Ja uwielbiam rumbę, bo w niej dużo się dzieje. Często tańcząc ją, mam taki moment katharsis, zapominam o wszystkim. Jest tylko partnerka, muzyka i ja. Wszystko inne przestaje się liczyć.

NCz: W TT każdy taniec ma inną osobowość a ponad to, ten sam taniec każdy tancerz wyraża inaczej. To właśnie jest super!

GZ: Mnie z kolei kręci to, że każdy taniec to inna historia, która jednak łączy się z następną. Dla przykładu samba to łowy, podrywanie, chacha – randkowanie z wybranką, Rumba to już poważny związek, w grę wchodzi miłość i... konsumowanie jej. Paso doble to walka miedzy partnerami, taki kryzys w związku a Jive jest godzeniem się, kop energii, radość i zabawa.

Na zdjęciu Grzesiek Zmokły z partnerką Magdaleną Abramowiczfot. Krzysztof Hudaszek

MS: Nie przeszkadza wam wymóg tej branży czyli żel na włosach i mega ciemny podkład na twarzy podczas turniejów?

NCz: Ja staram się robić tego jak najmniej, żeby to wyglądało naturalne.

GZ: Na początku mi to przeszkadzało, bo w końcu jestem facetem. Nie chciałem się tym smarować, ale doszedłem do wniosku, że osoby które występują na scenie tez tuszują swoje niedoskonałości. Parkiet to też scena i musimy wyglądać dobrze, bo robimy show.

NCz: Taniec to duży wysiłek i taki puder i żel pomagają zniwelować świecącą twarz i rozlatane włosy na wszystkie strony.

MS: Czy spotykacie się z jakimiś przejawami hejtu odnośnie tego, że tańczycie?

NCz: Na mnie w dzieciństwie mówili „baletniczka”. Pochodzę z małego miasteczka a w takich często można spotkać z niezrozumieniem i tekstami w stylu „co za pedalisko”.

GZ: Mi się wydaje, że jest to związane z wiekiem. Jak byłem młodszy było ciężko, szczególnie w podstawówce i gimnazjum. Teraz jest inaczej, ludzie widzą jak dużo pracujemy, że czujemy dobrze muzykę. No i ja sam dojrzałem emocjonalnie do tego, żeby nie przejmować się opiniami innych.

Szarpcie go kobiałki :-D

Posted by Grzesiek Zmokły on 11 styczeń 2015

MS: Jak sobie radzicie z kłótniami z partnerkami tanecznymi? Czy podczas ich trwania trening jest nadal możliwy?

NCz: Ciężki temat... Staramy się oboje rozwiązywać te problemy po treningu, żeby nie marnować czasu. Jeśli mamy określony cel na daną godzinę, to odchodzimy na chwile, oddychamy i ćwiczymy, a nieporozumienia rozwiązujemy później. Czasem jest ciężko, ale się staramy.

GZ: Trzeba pamiętać, że TT to dwie rożne osoby, rożne charaktery i rożne granice wytrzymałości psychicznej. Czasem denerwujemy się na samych siebie a partnerka odbiera to personalnie i kłótnia gotowa. Musimy umieć znaleźć taki punkt, w którym powiemy sobie „stop”, spory zostawimy na później i skupimy się na treningu. Innej rady nie ma.

MS: Czy „tancerz” to kosztowny zawód?

NCz: Ja to może wydałem tylko ze 3 miliony :D.

GZ: hahahah...

NCz: To najdroższy zawód na świecie.

GZ: Lekcje są drogie, wyjazdy na turnieje, stroje...

NCz: Przykładowo frak dla faceta to ok. 1600 zł na sezon taneczny. Nasze ciało ciągle się rozbudowuje i fraki są szyte na miarę, wiec od razu widać w stroju, że coś nie pasuje i trzeba go przerabiać lub szyć nowy.

GZ: Najczęściej właśnie szyjemy nowe stroje. W stylu LA (latynoamerykańskim) stroje są tak robione, żeby były bardzo blisko ciała. To z kolei sprawia, że szybciej się zużywają. Sama koszula to min. 500 zł, a na sezon potrzebuje ok. 3 takich koszul. 500 zł na dziecko? 500 zł na koszulę :D

NCz: No buty do tańca też jakieś 5 stów...

GZ: Lekcja dla pary, taka na poziomie światowym to ok. 130 euro od pary za 45 minut. Trzeba dużo poświęcić jeśli chce się w to wejść.

Na zdjęciu Norbert Czerski z partnerką Pauliną Siewielecfot. Stanisław Ziaja, www.fotodance.pl

MS: Myślicie, że wasza profesja należy do grona tzw. „przyszłościowych”?

NCz: Ciężko powiedzieć. Zaczynając karierę taneczną nigdy nie wiemy czy będziemy dobrymi tancerzami i trenerami. Można być złym tancerzem ale super trenerem i odwrotnie. Tańczę, bo lubię. Wierzę, że jeśli będę dobrym tancerzem, to praca sama przyjdzie. Nie tańczę po to żeby mieć prace, tylko robię to co kocham i mam nadzieję, że z tego wyżyję.

MS: Taneczne plany na przyszłość? Marzenia?

NCz: Być finale mistrzostw polski organizowanych w lutym. A potem? Być jak najlepszym tancerzem, szkolić się. Moją dewizą jest powiedzenie „Jeśli jesteś dobrym tancerzem, to wyniki same przyjdą” ;).

GZ: Krótkoterminowe cele to finał mistrzostw polski dla dorosłych, a długoterminowe to bycie wysoko w czołówce światowej.

Udostępnij na  (148)Skomentuj