Dziś znani tylko nielicznym. Mężczyźni kultury, sztuki, wojskowi, przestępcy i podróżnicy. Łączy ich epoka, odwaga, twardy charakter, zdolność do poświęceń i wiara w zasady, które – podobnie jak oni sami – powoli pokrywa kurz.
Pisarz, podróżnik, myśliwy, chemik, szpieg
Hrabia Ferdynand Antoni Ossendowski, to drugi, zaraz po Sienkiewiczu, najczęściej czytany za granicą Polak. Wielu rodaków nie tylko nie wie dziś o jego dorobku (w którym znajdziemy fabularyzowane relacje z podróży autora), ale też o istotnej roli politycznej, którą wówczas odgrywał.
Konno i pieszo podróżował przez Syberię, wraz z wykradzionymi dokumentami na temat sprowadzenia Lenina do Rosji. Wcześniej służył jako doradca admirała Kołczaka, później związał się z von Ungernem-Sternbergiem, czyli Krwawym Białym Baronem, człowiekiem, który usiłował wskrzesić mongolskie imperium, tocząc z bolszewikami bezpardonową walkę i był buddyjskim mistykiem. Do dziś krążą pogłoski, jakoby hrabia miał być ostatnim powiernikiem miejsca ukrycia skarbu barona.
Ossendowski zwiedził większą część świata, a wiele spośród jego podróży przynajmniej częściowo owianych jest mgłą tajemnicy. Hrabia doskonale orientował się w półświatku miejsc, do których trafiał, a niektóre fragmenty książek, będących owocem jego podróży, zdają się nieuzupełnione, jakby autor umyślnie omijał niektóre istotne elementy.
Nawet śmierć pisarza jest bardzo tajemnicza. Dzień wcześniej odwiedzić go miał hitlerowski oficer podający się za krewnego barona Ungerna-Sternberga. Nikt nie wie, o czym mieli rozmawiać ci mężczyźni. Ossendowski miał też widzieć w trakcie swojej syberyjskiej podróży legendarne wrota Agharty, wejście do podziemnego królestwa, skąd panować ma nieśmiertelny władca całego świata. Mit ten jest dość istotnym rdzeniem mongolskiego odłamu buddyzmu.
Po śmierci hrabiego, zagorzałego antykomunisty, wojska radzieckie ekshumowały jego zwłoki, by sprawdzić czy „osobisty wróg Lenina i rewolucji” na pewno nie żyje i czy za jego śmiercią nie kryje się aby jakaś sztuczka.
Sir Admirał
Wiceadmirał Józef Unrug urodził się jako Niemiec. Polakiem, podobnie jak marynarzem, został z wyboru. Zasłynął jako jeden z najbardziej rycerskich oficerów naszego kraju. Nie zgodził się na ostrzelanie sopockiego hotelu, w którym zatrzymał się Adolf Hitler, określając taki postępek jako „nierycerski”. Miał na względzie los ludności cywilnej, która niczemu nie zawiniła.
Mimo propozycji przejścia na stronę wroga, Unrug pozostał niezłomny i wierny polskiej ojczyźnie. W obozie jenieckim wykazał się wyjątkowym honorem i poczuciem własnej godności. Potrafił nakrzyczeć na niemieckiego oficera, który wszedł do jego baraku bez pukania.
W jednym z obozów Unrug pełnił funkcję „męża zaufania”. Za jego pośrednictwem władze więzienia kontaktowały się z polskimi jeńcami. Gdy w jego oczach Niemcy postąpili niehonorowo, odmówił dalszej współpracy, zrzekł się funkcji i mimo doskonałej znajomości języka niemieckiego żądał tłumacza do rozmów ze strażnikami, ostentacyjnie podkreślając swoją polskość i pogardę wobec wroga, który złamał w jego oczach oficerski etos.
Śpiewak barykadowy
Mieczysław Fogg, polski śpiewak barytonowy, dziś znany głównie jako wykonawca „Tej ostatniej niedzieli” odegrał wyjątkową rolę w trakcie hitlerowskiej okupacji. Podtrzymywał na duchu ludność stolicy. Otrzymał zgodę Podziemnych Władz na wykonywanie piosenek w lokalach dostępnych dla Polaków. Bohatersko udzielał żydowskim przyjaciołom schronienia we własnym mieszkaniu, zorganizował nawet ucieczkę rodziny jednego z nich z getta.
Jako członek AK wziął udział w Powstaniu Warszawskim, gdzie również pełnił nietypową rolę. Wspierał ducha walczących, śpiewając dla nich w szpitalach, miejscach schronienia, ale również na barykadach. Został uhonorowany Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Tata Tasiemka
Taki przydomek nosił Łukasz Siemiątkowski, polski gangster, który pod koniec lat 20. i w latach 30. trząsł całym Kercelakiem, słynnym targiem warszawskiej Woli. Razem ze swoim przybocznym, Pantaleonem (cóż za imię, jak pobudza wyobraźnię!) Karpińskim i jego zbirami ściągali haracze z żydowskich handlarzy. Co ciekawe, Tasiemka wciąż był wówczas szanowanym członkiem PPS i mocno wspierał partię finansowo. Gdy trafił do więzienia, również nie spędził tam zbyt wiele czasu, ułaskawiony przez prezydenta Mościckiego.
W trakcie okupacji działał czynnie w polskim podziemiu. Pozostał patriotą, dzielnie stawiającym czoła okupantowi. Doprowadziło to do aresztowania go przez Niemców. Życia dokonał w obozie zagłady, słynnym Majdanku. Przyczyną jego śmierci miał być tyfus.
Utalentowany włamywacz Urke Nachalnik
Icek Farbanowicz, bo tak naprawdę nazywał się ten niezwykły przestępca, to doskonały przykład tego, że resocjalizacja nie zawsze zawodzi. Przez większość życia był włamywaczem, wielokrotnie siedział w więzieniach. Tam dokształcał się, czytał książki. Często wspominał później, że najbardziej trafiały do niego kryminały.
Po jednej z odsiadek zasłynął w końcu jako pisarz. Zaczął od pisanej topornym językiem autobiografii. Później wydawano jego prozę opiewającą życie w polskim półświatku międzywojnia. Tworzył sztuki teatralne o nocnym, przestępczym życiu, publikował również w amerykańskich czasopismach wydawanych w jidysz.
Do jego śmierci miał przyczynić się akt odwagi. W 1939 roku uratował Torę z podpalonej przez hitlerowców synagogi w Otwocku. Następnego dnia został oskarżony o ukrywanie broni i rozstrzelany.
Walet kontra As
Warto wspomnieć dwie wyjątkowe sylwetki w historii polskiej wojskowości. Niełatwo jest stanąć twarzą w twarz i sprzeciwić powszechnym autorytetom. Dwóm polskim oficerom nie zabrakło jednak koniecznej i do tego odwagi. Byli wierni nie tylko rozkazom, ale także etosowi, który nakazuje chronić ojczyznę i jej konstytucję do końca jej lub własnego życia.
Gdy Józef Piłsudski wkroczył na Most Poniatowskiego w trakcie przewrotu majowego i rozpoczął rozmowę z Prezydentem Stanisławem Wojciechowskim, zadał jednemu z towarzyszących mu żołnierzy ważne pytanie.
– Czy będziesz do mnie strzelał?
– Tak – odpowiedział młody podoficer. – Taki dostałem rozkaz.
Żołnierzem tym był Józef Piątkowski, późniejszy generał brygady, weteran walk o Monte Cassino. Należy dodać, że marszałek cieszył się wówczas gigantycznym autorytetem wśród wojskowych, niewiele oddziałów opowiedziało się w czasie zamachu stanu po stronie polskiego rządu.
Porównywany z Piątkowskim bywa często pułkownik Ludwik Bociański. Na moście granicznym zastąpił drogę Rydzowi-Śmigłemu, usiłującemu opuścić kraj po zdradzieckim ataku radzieckim w 1939 roku. Nie chciał zgodzić się na to, by Naczelny Wódz zostawił ojczyznę w potrzebie. W akcie protestu, gdy próbowano usunąć go z drogi, targnął się na swoje życie.
Często mówi się dziś o kryzysie męskości. Z ironią wskazuje na niewieścienie, oskarża się o ten proces wycofanie zasadniczej służby wojskowej, nabija się ze sposobu ubierania młodych chłopców. Nie można jednak zapominać, że to nie rola społeczna i nie ubiór stanowią o prawdziwym męstwie. Wyznacznikiem tej cechy jest zachowanie w obliczu wyzwań, postępowanie w zgodzie z ważnymi wartościami. Pierwszym krokiem do wskrzeszenia niektórych wzorców może być pielęgnowanie autorytetów.