Miejsca niedostępne: Redakcja. Czy to naprawdę superpraca?

żurnalista

Na co dzień spokojny i ułożony student prawa, a z pasji dziennikarz. Jako autor pisał o siatkówce, później zaś o sprawach kryminalnych (w „Gazecie Wyborczej”). W końcu zajął się zagadnieniami prawnymi – na potrzeby portalu „Polimaty”, kilku kancelarii prawnych i czasopism branżowych. Założyciel wydawnictwa audiobooków edukacyjnych. W wolnym czasie czyta książki – kryminały i reportaże (Jo Nesbø, Harlan Coben, Katarzyna Bonda, Artur Górski), słucha muzyki (Depeche Mode, U2), a także spędza dużo czasu z przyjaciółmi. Często można na niego trafić w łódzkich pubach typu multi-tap, bo uwielbia dobre, rzemieślnicze piwo.

 2 min. czytania
 4
 6
 6 listopada 2015
fot. Pixabay
Jednym zdaniem: Jak wygląda praca w redakcji.

Mieliście kiedyś okazję odwiedzić redakcję: stacji telewizyjnej, rozgłośni radiowej, serwisu internetowego, a może gazety? Jeśli nie, to nieco Wam o tym opowiem. Przy okazji zobaczycie, czy bycie dziennikarzem, to faktycznie superpraca.

Budynek w samym centrum jednego z miast wojewódzkich. Po wejściu do niego wpisuję się w rejestrze na portierni, a ochroniarz wiezie mnie windą na pierwsze piętro. Tam redakcja wydaje się niewielka: biurko sekretarza i kilka innych. Dopiero za załomem ściany ukazuje się całe biuro. Kilkadziesiąt stanowisk pracy i tyle samo ludzi pochłoniętych pracą. Jedni piszą coś na komputerach, inni rozmawiają przez telefony, jeszcze następni drukują. Niektórym stosy gazet i papierów na biurkach przesłaniają ekrany monitorów. Słowem – typowy, korporacyjny rozgardiasz.

Media stawiają na młodych

O pracę w telewizji czy radiu nie jest łatwo. Najpierw lepiej spróbować swoich sił w gazecie – nawet lokalnej. Tam zdecydowanie łatwiej się dostać, a już zyskuje się doświadczenie do CV. W przeciętnej redakcji czasem spotkamy ludzi bardzo młodych, nawet świeżo po maturze. Oczywiście nieocenioną siłą roboczą są też praktykanci, bo wymaga się od nich jak od redaktorów, ale za to nie płaci. Zdecydowaną większość stanowią jednak „starzy wyjadacze”, którzy pierwsze teksty tworzyli jeszcze w poprzednim ustroju. Dziś często to oni są wydawcami, sekretarzami i redaktorami naczelnymi.

Siadaj i pisz

To naczelna zasada wielu znanych redakcji z wieloletnimi tradycjami. Każdy nowy adept sztuki dziennikarskiej sadzany jest przed komputerem i po prostu ma się brać do pracy. Przy dobrych wiatrach dostanie jeszcze kilka numerów telefonów do rzeczników prasowych różnych instytucji. Może kiedyś się przydadzą. Informacje o tym, kto w redakcji zatwierdza tematy, poprawia teksty i publikuje materiały, nie są mu przecież konieczne. Potrzeba przynajmniej tygodnia, żeby samemu dowiedzieć się, jak to działa. W moim przypadku najpierw temat akceptuje redaktor naczelny, potem gotowy tekst przesyłamy wydawcy i... idziemy przez pół redakcji mu o tym powiedzieć. Artykuł po drobnych poprawkach zostanie opublikowany. Chyba że naczelny zgłosi swoje uwagi, brzmiące mniej więcej tak:

Trzeba wypie*dolić wzmiankę o Radomiu, bo przecież nikt ku*wa nie będzie czytał o czymś, co nie działo się w Warszawie. Ch*j to kogo obchodzi.

Dobra rekompensata

Wysłuchiwanie takich wiązanek to nie wszystko. Czasem trzeba też pogodzić się z losem, kiedy dziennikarz innej redakcji sprzątnie nam superinformację sprzed nosa, bo... jakimś cudem był na miejscu wypadku szybciej niż policja i pogotowie. Podstawą zatrudnienia są zazwyczaj umowy śmieciowe. Częściej raczej to umowy o dzieło - zlecenie za dużo kosztuje redakcję. Etat dostają tylko „starzy wyjadacze”, a przy okazji zarabiają kilka razy więcej niż tyrający za dwóch nowicjusze. Z drugiej strony oni też wcale nie mają złego wynagrodzenia. Przynajmniej jak na ludzi prosto z matury, na których praktykanci patrzą nienawistnym wzrokiem.

Na szczęście poza takimi redakcjami istnieją też zupełnie normalne, gdzie aż chce się pracować. Coraz więcej powstaje również redakcji portali internetowych, które stawiają na system rozproszony. Polega to na tym, że każdy autor pisze teksty z własnego domu.

Czy praca w redakcji faktycznie jest super? Sami oceńcie.

Udostępnij na  (6)Zobacz komentarze (4)