Frontem do klienta, czyli kogo można spotkać w każdym sklepie

adept

Paryżanka z wyboru, wielbicielka francuskich perfum, czarnej kawy, małych kawiarenek, wąskich uliczek i deszczowych poranków. Wierzy, że nowa fala francuska dalej żyje. Beznadziejnie zakochana w kinie, szczególnie w czarno-białych filmach z lat sześćdziesiątych, ale i w krwawej jatce z filmów Tarantino. Ma nadzieję, że nie istnieje limit języków, którymi da się biegle władać. Aktualnie uczy się mandaryńskiego.

 5 min. czytania
 1
 12
 22 stycznia 2016
fot. Pixabay
Jednym zdaniem: Jakich klientów spotkasz w każdym sklepie.

Pierwsza praca często jest pierwszym krokiem w dorosłe życie. Tak było w moim przypadku. Trafiłam w świetne miejsce: pomocni współpracownicy, piękna okolica, blisko domu, dobre zarobki, przemili klienci... No, może nie zawsze. Znalazło się kilka perełek. A nawet wystarczająco dużo, by podzielić ich na kilka kategorii.

„Ja wiem wszystko”

Przede wszystkim wie, czego chce. I zna produkty lepiej niż sprzedawca czy manager. Nie zadaje wielu pytań, bacznie wszystkiemu się przygląda. Unikasz kontaktu wzrokowego, by nie paść jego ofiarą. Jeśli o coś pyta, to zwykle jest to pytanie-pułapka. Przez cały czas jego obecności ma się wrażenie, że sklep zamienił się w salę egzaminacyjną. Jeden fałszywy ruch i po Tobie.

Jak go rozpoznać: Przeszywający wzrok

„Nie wiem nic, ale nie słucham tego, co mówisz”

Zupełne przeciwieństwo klienta „Ja wiem wszystko”. Ta osoba nie wie zupełnie nic, dlatego zamęcza milionem pytań. Z czego na połowę zdążyło się już wcześniej odpowiedzieć. Z jednej strony wiesz, że przychodzi, żeby coś kupić, ale najwyraźniej nie jest zainteresowany tym, co masz mu do powiedzenia. Typ zdecydowanie męczący.

Jak go rozpoznać: Nieobecny wzrok

„Twój klient, twój pan”

Nieważne, czy szuka konkretnego produktu, przychodzi tylko pooglądać, czy - o zgrozo! - zwrócić wcześniej zakupiony przedmiot. Jest tot klient wiecznie niezadowolony. Nie istnieje dla niego słowo „nie”. Jeśli czegoś mu się odmówi, z jego ust natychmiast pada przerażające zdanie: „Chciałabym porozmawiać z przełożonym”. Tacy klienci śnią się po nocach.

Jak go rozpoznać: Kiedy wchodzi do sklepu, zaczyna wiać chłodem.

„Nie mówię w żadnym innym języku niż mój ojczysty”

Już od jego wejścia do sklepu wiadomo, że w żaden sposób się z nim nie porozumiesz. Nie odpowiada na „dzień dobry”, uśmiecha się tylko bezradnie. Nieważne, że znasz dwanaście języków - i tak się z nim nie dogadasz. Wszelkie próby porozumienia kończą się klęską, lub - przy odrobinie szczęścia - dogadaniem się „na migi”.

Jak go rozpoznać: Nerwowy uśmiech, czasem trzyma w rękach słownik.

„Telefon przyrósł mi do ucha”

Klient wiecznie zajęty, najczęściej biznesmen, który do sklepu wpada w przerwie na lunch. Ma dosłownie pięć minut, dlatego będzie robił wszystko jednocześnie - wysyłał maile, rozmawiał przez telefon i pił kawę. Boisz się odezwać, żeby nie przerwać rozmowy. Takie osoby uświadamiają, że uczenie się przy włączonym Facebook’u nie jest wcale takim wielkim wyczynem.

Jak go rozpoznać: Telefon przy uchu

„Zadam milion pytań, ale nic nie kupię”

Podobny do klienta „Nic nie wiem, ale nie słucham, tego, co mówisz”, tylko że gorszy. Bo taki klient przychodzi tylko popatrzeć. I zamiast robić to w ciszy, zalewa Cię pytaniami, wszystko musi wypróbować, wszystko przymierzyć. A następnie wychodzi bez niczego.

Jak go rozpoznać: Sam do Ciebie przyjdzie.

„Przyjaciel”

Są dwa powody, dla których przychodzi do sklepu: albo próbuje nawiązać dobry kontakt ze sprzedawcą, żeby dostać lepszą ofertę, albo nie ma nic lepszego do roboty. Kolejny typ, który zamęcza milionem pytań, ale tym razem dotyczą one życia osobistego, planów na przyszłość. Jeśli uda Ci się oprzeć jego wdziękom i mimo wszystko nie możesz zaoferować mu zniżki / darmowych próbek, wyjdzie niezadowolony i więcej nie wróci.

Jak go rozpoznać: Zagaduje wszystkich dookoła

„Poławiacz próbek”

Spędza dnie na odwiedzaniu sklepów w jednym celu: darmocha. Im więcej próbek uda mu się zebrać, tym większa oszczędność! Po co kupować krem, perfumy, ba, po co jeść obiad w domu, skoro w markecie znajdzie się hostessa, która z uśmiechem zaproponuje skosztowanie kiełbasy / jogurtu / herbatników?

Jak go rozpoznać: Cicho-ciemny, przyczajony, podejrzanie grzeczny

„Muszę kupić prezent”

Wiedz jedno: to ZDECYDOWANIE jest Twoja wina, że biedny klient musi kupić prezent. Wydać pieniądze dla osoby, której nawet nie lubi. Wszelkie próby dowiedzenia się o gustach obdarowywanego zwykle kończą się porażką. Klienta nie zadowala żadna z proponowanych opcji. Wszystko jest nie to, brzydkie, nie w jego stylu lub za drogie. Sprawia wrażenie, że to przez Ciebie, że nie może kupić nic odpowiedniego. I co najgorsze, taki prezent będzie trzeba jeszcze pięknie zapakować, żeby stworzyć pozory, że to był przemyślany wybór.

Jak go rozpoznać: Znerwicowany wyraz twarzy

„Zapomniałem języka w gębie”

Po coś przyszedł, ale nie powie, po co konkretnie. Sprzedawca musi się dwoić i troić, żeby cokolwiek zrozumieć z wypowiadanych przez niego pojedynczych słów. Nie wiadomo również nigdy, czy taki klient jest z zakupu zadowolony, czy cokolwiek mu się podoba. Za to zawsze ze stoickim spokojem wysłucha, czasem, przy odrobinie szczęścia, pośle nieśmiały uśmiech.

Jak go rozpoznać: Będzie Cię unikał

„Negocjator”

„Ale jak to nie dostanę zniżki?! To inaczej, kupię produkt A, a produkt B dorzuci mi pani w gratisie? Nie, ale szef nie zobaczy, tak mi pani pod ladą poda...” Brzmi znajomo? Tak rozpoznasz Negocjatora, klienta, któremu z nieznanych powodów zawsze się coś należy. Nie interesuje go, że niestety nie możesz udzielić rabatu, a gratis nic nie dasz, bo możesz nawet stracić pracę. Jemu się to po prostu należy.

Jak rozpoznać: Najtrudniejszy do rozpoznania, to może być każdy

„Gwiazda”

Nic nigdy nie będzie wystarczająco dobre, a wszystko to podróbki innych, droższych marek. Marek godnych Gwiazdy. Zwykle rodzaju żeńskiego, chociaż na Gwiazdora również można trafić. Jest zupełnym przeciwieństwem Negocjatora, bo jeśli coś jest zbyt tanie albo - broń Boże! - za darmo, to na pewno jest z tym coś nie tak. Na pewno jest gorszej jakości i na pewno nie zrobi to wrażenia na znajomych. Gwiazda to poszukiwaczka edycji limitowanych, w butikach nieobecna w trakcie jednego okresu w roku: wyprzedaży.

Jak go rozpoznać: Drogie ubrania, często okulary przeciwsłoneczne, ochraniające jej oczy przed bijącym od niej blaskiem.

„Skąpiec”

Wszystko jest za drogie. Wszystko. Sprzedawcy to złodzieje. Zresztą, nie tylko sprzedawcy. Wszyscy go okradają, zwłaszcza jego żona, która przyciągnęła tego biedaka do sklepu w poszukiwaniu idealnych kozaczków / torebki / szalika / wszystkiego naraz.

Jak go rozpoznać:Po żonie.

„Nie mam nic do roboty, więc przyjdę pogadać”

Typ raczej przyjemny, zwykle są to stali klienci, którzy przechodzili obok i wpadli porozmawiać. Jeśli nie jesteś akurat w trakcie obsługiwania dziesięciu osób jednocześnie, taka pogawędka czasem potrafi umilić kilka minut pracy.

Jak go rozpoznać: Raczej już go znasz.

„Podrywacz”

Zwykle rodzaju męskiego, jednak nie zawsze. Budzi się w nim boski żigolo i dlatego wydaje mu się, że podrywanie sprzedawczyń jest jak najbardziej na miejscu. Zwykle niegroźny, jednak zdecydowanie nieprzyjemny.

Jak go rozpoznać: „Zalotny” uśmiech i „uwodzicielskie” spojrzenie.

Przykładom nie ma końca, wymieniłam tylko kilka najczęstszych typów, z którymi stykamy się na co dzień. A może sam jesteś jednym nich?

Udostępnij na  (12)Zobacz komentarze (1)