Krótka historia seriali paradokumentalnych w Polsce

żurnalista

Miłośnik muzycznych festiwali, folk metalu, ale muzyki filmowej i nieco spokojnejszej. Student Łódzkiej Szkoły Filmowej i przyszły kierownik produkcji (i oby producent!). Pasjonat nowinek telewizyjnych oraz filmowych, a do tego fan polskiego kina i animacji. Prywatnie fan internetowych wpisów Magdy Gessler i imprezowy wodzirej. Redaktor tvnfakty.pl, a teraz również Today.pl. Łodzianin z energią i ciekawymi pomysłami.

 6 min. czytania
 0
 95
 10 grudnia 2015
Fot. materiały prasowe TVN
Jednym zdaniem: Serial aktorski czy niewymagający paradokument? Jak często zdarzyło się Wam wybrać drugą opcję?

Codziennie zajmują większość czasu antenowego głównych stacji telewizyjnych, są tanie w produkcji i oglądają je miliony widzów. Jak paradokumenty zajęły większość czasu antenowego głównych stacji?

Kiedy kilka lat temu na polskim rynku telewizyjnym pojawiły się pierwsze seriale paradokumentalne, mało kto spodziewał się, że jeszcze w 2015 roku będą one siłą napędową niemal całego pasma dziennego stacji komercyjnych. W chwili obecnej śledzić można aż kilkanaście tego rodzaju produkcji, a z sezonu na sezon nadal ich przybywa. Co więcej, codziennie telenowele zostały niemal całkowicie wyparte przez scripted-docu. Pokazuje to, jak ogromną rolę odegrało pojawienie się produkcji, w których królują aktorzy amatorzy.

Detektywi, policjanci i partnerzy

Popularyzacje gatunku rozpoczął w 2004 roku TVN, rozpoczynając nadawanie „W-11 Wydział Śledczy” będącego polskim odpowiednikiem niemieckiego „K-11 – Kommissare im Einsatz”. Sukces pierwszego polskiego docu-crime przyczynił się do pojawienia się kolejnych tego typu propozycji. W 2005 toku w TVN-ie zadebiutowali „Detektywi”, a w TVP2 „Biuro kryminalne”. W Telewizji Polskiej w role policjantów wcielali się jednak prawdziwi aktorzy. Taki zabieg nie pomógł w zdobyciu widowni, jaką mógł pochwalić się TVN-owski hit gromadzący przed telewizorami nawet 4,5 miliona ludzi. W 2009 roku na rynku pojawił się serial „Malanowski i partnerzy”, a niedawno TV4 zaczęła pokazywać „Policjantów i policjantki”, którzy są absolutnym hitem kanału – mają ponad milion widzów, przy nawet 10 proc. udziału w rynku telewizyjnym w czasie emisji (średnia stacji to zazwyczaj około 3,5 proc.). Mimo że czasy świetności seriali kryminalnych mamy dawno za sobą, paradokumenty z tego gatunku nadal świetnie się spisują. „Kryminalnych”, „Falę zbrodni” czy „Oficera” na dobre zastąpiły już „W-11”, „Malanowski i partnerzy” oraz „Policjantki i policjanci”.

Rozprawę poprowadzi Sędzia Anna Maria Wesołowska

Świetnie przyjętym gatunkiem był też court show (inscenizacja rozprawy sądowej). Swoje początki miał już pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Tele5 („Werdykt”), ale to 2006 rok i początek emisji „Sędzi Anny Marii Wesołowskiej” przyniósł prawdziwy sukces. Dwa lata później pojawił się z kolei „Sąd rodzinny”. Choć premierowe odcinki obu seriali przestały być produkowane w 2011 roku, powtórki sądowych produkcji w TVN7 wciąż przyciągają widownię, dając stacji nawet kilkunastoprocentowe udziały w czasie nadawania. W obecnym sezonie TVN powrócił do Wesołowskiej w nowym serialu, który jednak okazał się klapą i wyleciał z ramówki po zaledwie kilku odcinkach.

Polsat też tworzył swoje wersje sądowych seriali. „Czyja wina?” była jednak istotną parodią rozpraw sądowych: przedstawiała między innymi sprawy porwania przez UFO. Publika nie do końca świadoma, z jakim gatunkiem ma do czynienia, potraktowała produkcję zbyt poważanie, przez co serial emitowany był jedynie przez jeden sezon (od września do końca października 2013 roku)

Z życia wzięte?

Bum na seriale paradokumentalne rozpoczął jednak Polsat w 2010 roku, wprowadzając „Dlaczego ja?”. Widownia nieprzyzwyczajona do tego typu produkcji zaczęła brać ową nowość za prawdziwy dokument. Mimo gorszej realizacji od poprzednich TVN-owskich seriali court show i scripted-docu, Polsat wygrał walkę o widza. Niedługo później pojawiły się „Trudne sprawy”, „Dzień, który zmienił moje życie” i „Zdrady”. Nieważne jest już to, że widownia traktuje te produkcje jako serial komediowy. Wszystkie paradokumenty stały się już źródłem rozrywki, co przynosi zyski stacjom komercyjnym (ostatni sezon „Szpitala” dał TVN-owi ponad osiemdziesiąt milionów złotych).

Mięsny jeż, mięsny jeż! Ty go zjesz, ty go zjesz

Z sezonu na sezon telewizja zaczęła zalewać nas coraz bardziej wymyślnymi produkcjami. Sukcesem okazały się „Pamiętniki z wakacji” nadawane w Polsacie. Poziom absurdu przerósł tam inne seriale, przez co bohaterowie „Pamiętników” stawali się gwiazdami Internetu. Do dziś każdy pamięta chociażby słynnego „mięsnego jeża”. Roczna przerwa po emisji drugiego sezonu spowodowała jednak odpływ widowni, a trzecia seria okazała się ostatnią.

Przez „Szpital” do „Szkoły”

Zupełnie inaczej sytuacji wygląda w TVP, gdzie przez wiele sezonów wzbraniano się z emisją tego typu seriali. Pierwsze próby nie okazały się sukcesem. Zarówno „Prawdziwe życie” w TVP1, jak i „Szkoła życia” w TVP2 wyleciały z ramówki po jednym sezonie. Hitem okazał się dopiero „Na sygnale” emitowany zaraz po „Na dobre i na złe”, co z pewnością podnosi widownię paradokumentu. Medycznych produkcji tego gatunku pojawiło się znacznie więcej – Polsat emituje „Pielęgniarki”, a TVN „Szpital” gromadzący nawet trzy miliony widzów. Tym samym zaczęło się osadzenie seriali w konkretnych miejscach. „Zwykły” serial typu „Ukryta prawda” i „Dlaczego ja?” już nie zadowoli widza. Rozegranie akcji w konkretnym miejscu - jak w „Szkole”, czy wspomnianym „Szpitalu” zadziałało. Telewidzowie mają tam swoich stałych bohaterów, z którymi - tak jak w telenowelach - mogą się utożsamiać.

Paradokument ciągle się rozwija. Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek - z sezonu na sezon pojawiają się nowe podgatunki począwszy od court show, a kończąc na telenoweli hybrydowej („Miłość na bogato” i „Wawa Non Stop” jednak miejsca w ramówce długo nie zagrzały). Polski widz pokazuje natomiast, że nie jest wymagający – wystarczy mu „papka” w postaci „Ukrytej prawy” i „Pamiętników z wakacji”. Ale i w tej „papce” dokonuje selekcji, odrzucając część produkcji. Dokąd zmierzają więc rodzime seriale? Czy za kilkanaście lat będzie w nich jeszcze miejsce dla profesjonalnych aktorów?

Udostępnij na  (95)Skomentuj