Od komplementu do napastowania, czyli czego nie można zignorować
Dzień jak co dzień, powrót do domu metrem. O szesnastej metro wygląda gorzej niż puszka sardynek. Czekam na peronie. Rozglądam się i nagle czuję na sobie czyjś wzrok. Młody mężczyzna, jakieś dwadzieścia metrów dalej, wpatruje się we mnie.